niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 2: Nightmare

Pozwól mi się obudzić z koszmaru mojego życia.


Moje serce wystrzeliło jak z procy. Nigdy jeszcze nie czułam się aż tak przerażona. Jakby zamiast krwi w ciele krążył sam strach, w pewnym stopniu przesiąknięty frustracją. Próbowałam oddychać tak głęboko jak tylko mogłam. Napastnik pod żadnym pozorem nie mógł wyczuć tego co dzieje się we mnie. Jeśli dam mu tą satysfakcję, mogę już tylko czekać na śmierć z jego ręki. -Suko, zjebałaś sobie życie wchodząc tutaj.- zakapturzona postać popchnęła mnie prosto na ścianę jednego z bloków, powodując, iż po moim policzku rozlała się fala bólu. Mężczyzna lub czy powinnam powiedzieć chłopak złapał moje nadgarstki w wręcz żelaznym uścisku i potrząsnął moim ciałem, sprawiając, iż na chwilę zupełnie straciłam czucie. Chłodne ostrze noża przejechało jakby bez zawahania po mojej skórze. Syknęłam. -Dobrze ci tak dziwko.- warknął szarpiąc moje włosy coraz mocniej w tył.-Zapłacisz za to. Przyrzekam. Rozłożysz nóżki przed każdym kogo wskaże.- usłyszałam cichy szept, wysyczany wprost do mojego ucha. Morderca jeszcze raz pociągnął moja bluzkę do przodu, odciągając mnie od ziemnego muru by za chwilę znów cisnąć mną o mur. Upadłam na kolano kiedy odczułam zadany mi ból. Nie byłam w stanie się ruszyć, choć tak bardzo chciałam zobaczyć twarz napastnika- nie dałam rady. Miała ochotę zasnąć, spać tutaj przy ciele trupa. Każdy kolejny oddech, o który walczyłam zadawał mi ciosy prosto w klatkę piersiową. Moje żebra zapewnie są tylko małymi skrawkami kości. Oparłam głowę o bliżej nieokreślony przedmiot wyrzucony do kosza. Zamknęłam ciążące jak metalowe skrzynki oczy. Byłam jak worek treningowy, słaba i bezbronna połykając swoje łzy. Ból wbijał we mnie szpilki, płuca nie chciały ze mną współpracować, czułam, iż zaczyna brakować mi powietrza. Jeszcze mocniej zacisnęłam powieki skupiając ostatki sił na wzięcie jednego dużego oddechu, który przyniósłby chwilową ulgę. Moje gardło jakby zawiązało się w supeł, nie chciało przyjąć ani grama powietrza które tak mocno pragnęłam przetransportować do płuc. Do moich uszu doszedł bardzo miły dźwięk, śpiew- mogłam tylko zgadywać, iż piosenkę zaczął wyśpiewywać mój telefon, który schowałam w lewej kieszeni spodenek. Głowiłam się nad tym jak zatrzymać życie jeszcze płynące w moim ciele gdy każda drobna cząstka mnie pragnęła umrzeć. Z zadających kolejne ciosy myśli wyrwał mnie metaliczny, słodko-gorzki smak krwi, która ciurkiem z mojego nosa płynęła wprost do ust. Zaczęłam wpadać w ciemność, może czarnej, gęstej masy która stopniowo mnie pochłaniała. Nicość. Wszechogarniająca nicość.

*

Koszmar

Teraz Twój koszmar staję się rzeczywistością

Wciągnięty w podziemia, do diabelskiego przedstawienia, by być jego gościem na wieczność.

Spokój ducha mniejszy niż kiedykolwiek.

 Wciągnięty w podziemia, do diabelskiego przedstawienia, by być jego gościem na wieczność.

Spokój ducha mniejszy niż kiedykolwiek.

Nienawidzę mieszać Ci w głowie, ale Bóg nie jest po Twojej stronie.

Stare znajomości zerwane, odpłaca się Twoje ostatnie życzenie!

Mięsko płonie, możesz poczuć je w powietrzu

Dlatego, że takim jak Ty łatwo ukraść duszę

I nic nie powstrzyma zakrętów szaleństwa, dręczysz się, tęsknisz, pociągnij za spust!

Powinnaś znać cenę zła, to Twój cholerny koszmar!

Nie możesz obudzić się spocony, bo to jeszcze nie koniec, nadal tańcząc ze swoimi demonami

Ofiara swojego własnego wytworu!

*

Zimny pot oblał moją skórę gdy obudziłam się zziajana na swoim łóżku. Gwałtowne podniesienie się do pozycji siedzącej spowodowało bolesne kucie w klatce piersiowej. Podstawowe pytanie brzmiało: Co ja tu robię? Z łomoczącym sercem przeczesałam mokre włosy i pomasowałam pulsujące skronie. Cierpienie które licznie siniaki mi zadawały było nie do zniesienia, ale nigdy nie byłam dziewczynką, której ból mógł w czymkolwiek przeszkodzić. To ja narzucam swoją wolę bólowi, on był podporządkowany moim rozkazom. Postawiłam nogi na miękkim dywanie i delikatnie wstałam, ocierając łzy, które zgromadziły się w moich oczach. Pierwszy raz płakałam przez sen. Chwyciłam z szafki nocnej paczkę chusteczek i najwolniej jak mogłam udałam się do kuchni umiejscowionej na parterze. Schodzenie ze schodów nigdy nie było dla mnie takim problemem jakim stał się w tym momencie. Łapiąc każdy oddech jak cenną monetę zbiegłam po schodach napataczając się po drodze o szafki. Oparłam się o kuchenny blat i wzrokiem poszukiwałam szklanki wody, którą zostawiłam przed wyjściem do szkoły. Kiedy tylko w oczy rzucił mi się kubek chwyciłam go w drżące ręce i łapczywie zaczęłam pić. Chłodnawa ciecz rozlała się po moim gardle dając mi ukojenie. Tego potrzebowałam. Zamknęłam oczy rozkoszując się chwilą bez jakichkolwiek cielesnych odczuć. Moje serce stopniowo wracało do swojego normalnego tępa.

To był tylko sen. Nic nie znaczący koszmar. Żadne intruz nie mógł wejść do Twojego umysłu.

Uśmiechnęłam się subtelnie sama do siebie gdy uświadomiłam sobie swoją głupotę. Jak dziewczyna mojego kroju mogła wystraszyć się głupiej błahostce pod tytułem Koszmar nocny? Okej, rozumiem. To, iż nagle ze ślepej uliczki znalazłam się na swoim, prywatnym i przytulnym łóżku było więcej niż podejrzane. Gdyby nie liczne ślady pobicia pomyślałabym, że nawet całe to morderstwo było snem. Ale nie było. Morderstwo tak samo jak groźby były tak realne jak przeszywający mnie dreszcz gdy na stoliku do kawy ujrzałam zapisaną kartkę- realną, namacalną kartkę. Głośno przełknęłam gulę w gardle która wytworzyła się kiedy kolejny dowód na moje spieprzone życie stanął mi przed oczami. Przejechałam zimną dłonią po twarzy zastanawiając się czy powinnam przeczytać tą kartkę. Czy powinnam czuć się bezpiecznie w swoim domu. Kiedy zdecydowałam się na odczytanie treści kartki, przerażał mnie już nawet plaskający odgłos moich bosych stup łomoczących o podłogę. Byłam przerażona, granice średniego zapotrzebowania adrenaliny przekroczyłam do dawki śmiertelnej. Usiadłam na skórzanej kanapie przyglądając się kartce niczym najgorszemu wrogowi. Czy powinnam powiedzieć: najgroźniejszemu wrogowi? Ponownie przełknęłam ślinę z odgłosem jak dla mnie warkotu silnika. Gdy poczułam w sobie kulminacyjny punkt odwagi staczającej bój z lękiem wyciągnęłam dłoń po kartkę i na jednym wdechu przeczytałam kilka, krzywo nakreślonych zdań.

‘’Cześć, hym w sumie nie wiem co tu napisać. Weź paracetamol, nie ruszaj się z domu- inaczej będziesz trupem. Maść na zranienia schowałem za wazonem storczyków. Kiedyś się spotkamy, na razie będę Twoim opiekunem. Śpij dobrze, ja czuwam- Jason.’’

I wtedy usłyszałam kolejny dźwięk pistoletu, wystrzelanego naboju. Odgłos otwieranych drzwi. Drzwi do mojego domu.

5 komentarzy :

  1. wow, niesamowite ! Już myślałam ,że to się jej serio śniło ! Dobra, ja się nie rozpisuję, bo pisze rozdział na mojegob bloga hahah. Jesteś wspaniała, pamiętaj ! Kocham Cię @GrandMcBer

    OdpowiedzUsuń
  2. CUDNY BLOG *.* I TAKI TAJEMNICZY... AŻ MNIE CZASAMI CIARKI PRZECHODZĄ...CZEKAM NA NN :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko Boska. Ej, no nie wolno mnie tak zaskakiwać. Przez ciebie zawału dostanę. Na początku myślałam, że to naprawdę się działo, potem, że to był tylko sen, a teraz znowu wracam do pierwszej fazy. Piszesz cudownie. Nie wiem czy ja wytrzymam psychicznie do 3 rozdział. Muszę sprawdzić czy tam do góry mają komputery z internetem :D Jak przeczytałam tą kartkę od tego Jasona to do razu pomyślałam o Aniele Stróżu. Hahh. :D Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój wydarzeń i na tego mojego Anioła. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. oh God, jak cudownie piszesz, wgl opisujesz to wszystko..
    świetny rozdział! czekam z niecierpliwością na następny.
    xoxo

    OdpowiedzUsuń